„Lecz zaklinam, niech żywi nie
tracą nadziei (…)
A kiedy trzeba, na śmierć idą po
kolei,
Jak kamenie przez Boga rzucone na
szaniec…”
Tadeusz Zawadzki „Zośka”
Urodził
się: 24 stycznia 1921
Poległ:
20 sierpnia 1943 pod Sieczychami
Inny
pseudonim: Kotwicki
Obdarzony niemal dziewczęcą
urodą, stąd jego pseudonim. Miał delikatną cerę, regularne rysy twarzy,
niebieskie oczy, złociste włosy, dziewczęcy uśmiech, ręce o długich subtelnych
palcach. Przy tym był nieśmiały, powściągliwy i bardzo przywiązany do matki.
Przyznawał się, że matka zastępuje mu kolegów i przyjaciół. Pochodził z rodziny
inteligenckiej, ojciec był profesorem, matka – działaczką społeczną. Prowadził
pamiętnik.
Chłopiec o wybitnej inteligencji teoretycznej i praktycznej. Wszystkim się interesował i we wszystkich dziedzinach łatwo osiągał sukcesy. W szkole nie przepracowywał się zanadto, uczył się na czwórki. Odnosił sukcesy w strzelectwie, hokeju i w tenisie. Wyróżniał się zdolnościami organizatorskimi i przywódczymi. Od najmłodszych lat zdobywał posłuch w gronie kolegów, a nawet w rodzinie. Potrafił skupić na sobie uwagę otoczenia. Nie pouczał, nie rozkazywał, nie narzucał kolegom swojej woli, w zwykły sposób mówił, czego od nich oczekiwał o to wystarczało. Jego przywódczy talent tkwił w nim w sposób naturalny. Umiał przewidywać i zarządzać, które to cechy były mu bardzo przydatne w dobrym organizowaniu.
Inne drużyny noszące nazwę "Zawiszacy":
Ambitny i uparty. Czasami jego upór drażnił
otoczenie, gdyż kiedy już zaciął się w jakiejś decyzji, niczym nie dawał się
przekonać. W dzieciństwie bał się wody, ale gdy ktoś pewnego razu uraził jego
ambicję, w krótkim czasie stał się najlepszym pływakiem zastępu Buków i zaczął
reprezentować zespół.
Był z natury samotnikiem. Nie
szukał przyjaźni, wszystkiemu przypatrywał się nieco z boku. Skryty i
powściągliwy. Lubiany przez kolegów, którzy sami do niego lgnęli, cenili sobie
jego towarzystwo. Mimowolnie stanowił dla niech autorytet.
W Bukach zaczynał jako harcmistrz, potem w czasie
wojny, był drużynowym 23 Warszawskiej Drużyny Harcerzy „Pomarańczarnia”. W
organizacji Wawer był komendantem rejonu Mokotów Górny. Pierwszy komendant GS
na terenie stolicy, podporucznik Armii Krajowej.
Jego ponadprzeciętne zdolności przywódcze rozwinęły
się podczas akcji Małego Sabotażu. Jako komendant planował akcje w swoim
rejonie. Posiadał doskonale dobrany zespół ludzi. Brał też udział w akcjach
ulicznych, rysował „kotwice” i litery „V”. W czasie pracy wyróżniał się
wyjątkowym opanowaniem i spokojem, co bardzo imponowało jego kolegom. Jednak
jego główną rolą było drobiazgowe planowanie każdego zadania. Przewidywał
niebezpieczeństwa, jakie mogły tej pracy towarzyszyć. W swoim zespole stwarzał
przyjacielską atmosferę współzawodnictwa i pomysłowości. Poprzez planowanie
akcje uczył swoich ludzi służby, obowiązku, punktualności, rzetelności, odwagi
i koleżeństwa. Cieszył się przywiązaniem i zaufaniem swoich kolegów, którzy
chętnie i bez wewnętrznego oporu poddawali się jego woli. Nie lubił występować
publicznie, robił to tylko wtedy gdy musiał.
Był wśród Buków propagatorem
„teorii spokoju” podczas akcji. Mówił, że w
służbie potrzebny jest spokój, opanowanie, trzeźwa ocena, jasny umysł i pogoda
ducha.
Łączyła go głęboka przyjaźń z „Rudym”,
zapoczątkowana w czasie Małego Sabotażu. Wstrząsnęła nim wieść o jego
aresztowaniu. Bez wahania podjął decyzję o odbiciu przyjaciela. Brał udział w
akcji. Z „Rudym” spędził ostatnie chwile jego życia. Bardzo cierpiał, widząc,
jak przyjaciel kona w okropnych bólach, załamał się po jego śmierci. Wyjechał
na wieś, by trochę otrząsnąć się z cierpienia. Spisał wspomnienia o „Rudym”,
które stały się kanwą książki „Kamienie na szaniec” Aleksandra Kamińskiego.
„Zośka” nazwał je „Kamienie rzucone na szaniec” i obstawał przy takim tytule
książki.
Zdołał na tyle otrząsnąć się z minionych wydarzeń,
by móc wrócić do swoich obowiązków wobec ojczyzny. Wzrastała jego sława
dowódcy. Był zawsze spokojny, opanowany, rzeczowy, pogodny, niezawodny,
wyrozumiały dla innych, dla siebie wymagający. Po wojnie nie chciał zostać
żołnierzem, marzył by służyć ojczyźnie na froncie kulturalnym, politycznym,
gospodarczym bądź społecznym.
Zginął w akcji pod Sieczychami, w
trakcie likwidacji jednego z posterunków żandarmerii niemieckiej, 20 sierpnia
1943 roku.
Został odznaczony Krzyżem
Virtutti Militari 5 klasy i dwukrotnie Krzyżem Walecznych. Jego imieniem
nazwano batalion GS, który wysławił się w walkach w czasie powstania
warszawskiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz